Nie odkryję żadnej Ameryki w konserwie, gdy powiem, że dzieci często naśladują rodziców, zwłaszcza, gdy ci robią coś interesującego. Na przykład fotografują lalki. W zeszłym roku, gdy po raz pierwszy zaczęłam wynosić moje plastikowe panny w plener, dzieciaki szalały z ekscytacji i dopraszały się o możliwość pozowania ich. Byłam też niejednokrotnie nagabywana o robienie zdjęć mniej reprezentacyjnym jednostkom, niż członkinie mojej kolekcji. Aktualnie temat zdjęć lalkowych jakby spowszedniał moim córkom, ale nadal zerkają ciekawskimi oczkami, co też ta mama wyprawia.
Prezentowane poniżej lalki należą do moich dzieci. Nie wyglądają już tak, jak na zdjęciach, a niektóre zakończyły swój nędzny, aczkolwiek intensywny żywot. To takie małe wspomnienie, zawieszone pomiędzy światem matki a światem dzieci.
Stylizacje i pozy są autorstwa dzieciaków. Ja tylko zrobiłam zdjęcia temu, co nawymyślały. :)
Forsycja
Lalka z odzysku, jedna z pierwszych, na których ćwiczyłam przeszczepy głowy. Aktualnie ma inny łeb, bo poprzedni był zbyt mocno zdezelowany. Wraz z nową głową otrzymała też nową tożsamość. Przeżyła otwarte złamanie stawu kolanowego i chwilowo odpoczywa w głębi szafy.
Alicja
Pierwsza Barbie mojej najstarszej córki, kupiona jako nówka sztuka, szybko i sprawnie doprowadzona do stanu pomiotła. Szczerze jej nie znoszę za idiotyczny wyraz twarzy, na zdjęciach w internecie nie wyglądała tak drażniąco. Dwukrotnie traciła nogę, drugi raz na stałe. Ma niewiernego męża o wdzięcznym imieniu Kalafior.
Syrenka
Co do imienia, pewności nie mam. Syrenka kupiona była jako zadbana używka, trafiła w szpony jednej z Kitek i została tak potraktowana, że konieczny był przeszczep głowy. Aktualnie jest blondynką, jako jedna z nielicznych w naszym domu pływała w prawdziwym morzu!
Na tym zdjęciu Syrence towarzyszy Czekoladka, bardzo sponiewierana wersja Chelsea. Była nówką. Teraz jest jednym z walających się po mieszkaniu mementów na temat: nie kupuj dzieciom nowych lalek, bo zrobią z nimi straszne rzeczy.
Królewna
Do tej pory mi szkoda, że dałam ją dzieciom... Biorąc pod uwagę to, jak udało się ją upiększyć - i jak skończyła. Głowę zachowałam z sentymentu, może kiedyś jeszcze coś z nią zrobię.
Kocmołuszek
W
chwili przybycia do naszego domu w pakiecie padliny lalkowej wyglądała
strasznie. Swemu wyglądowi zawdzięcza imię, które zostało z nią na
zawsze, pomimo piorunująco skutecznej kuracji Benzacne. Na niej
ćwiczyłam właściwości tego cudownego specyfiku. Aktualny los nieznany. Poniższe zdjęcie nie oddaje jej urody.
Rudy Szafirek
Krótko po Bożym Narodzeniu wyglądała nader reprezentacyjnie. Załapała się nawet na sesję w pięknych dekoracjach, zanim je zdemontowałam. Aktualnie robi za goły mop do podłogi.
Pozostaje mi tylko powzdychać nad smutnym losem lalek trafiających w ręce dzieci...
pięknie wyszło!
OdpowiedzUsuńPięknie zdjęcia ❤
OdpowiedzUsuńFajne fotki.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za pozytywny odbiór tego chaosu twórczego! :) Najstarsza córka jest wielce dumna, że wrzuciłam te foty do sieci i że się spodobały. :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze Twoje opisy sprawiły, że uśmiałam się do łez. xD
OdpowiedzUsuńDla mnie to ekstra sprawa, gdy razem z Córą robimy zdjęcia. :)
I muszę tu pochwalić moją latorośl, bo o lalki dba, wszystkie, od pierwszej, którą dostała w wieku lat dwóch, są nadal przynajmniej w stanie db. :)
Zazdraszczam, mnie aż skręca, gdy widzę dokonania moich dzieci. Może z czasem im przejdzie. (wzdech)
UsuńJa tak mam, jak patrzę na zabawki Młodego. Wszystko w pi...u po pokoju rozwalone. Młoda od początku dbała, nawet jej jakoś specjalnie nie pilnowałam. Widocznie to działa na zasadzie "ten typ tak ma".
Usuń"Goły mop do podłogi" brzmi raczej jak kreatywny recykling niż zniszczenie ;)
OdpowiedzUsuńCóż, szuranie włosami po podłodze raczej niezbyt dobrze wpływa na ich stan... ;)
UsuńKronika straszliwych spustoszen!!!
OdpowiedzUsuńpewnie wiekszosc rodzicow to
zna, ale raczej nie chca do tego
wracac - mam teraz powtorke z
rozrywku, gdy przychosza do mnie
moje podopieczne - horror trwa!!!
To dobre podsumowanie tematu :)))))))))))))
Usuń