niedziela, 21 lutego 2016

Lariat "Pępowina" / "Umbilical cord" lariat

Długo zastanawiałam się, czy napisać tu to, co napiszę. Od początku prowadzenia bloga unikałam prezentowania na nim swoich spraw prywatnych, o ile nie pozostawały w ścisłym związku z moją twórczością, a i to nie zawsze. Tym jednak razem zdecydowałam się uchylić rąbka tajemnicy. Myślę, że jestem winna parę słów wyjaśnienia na temat mojej ostatniej nieobecności na blogu tym wszystkim, którzy go odwiedzają i być może zastanawiają się, gdzie mnie wywiało. Powód mojego zniknięcia leży u źródeł powstania prezentowanej w dzisiejszym poście pracy.

Przedstawiam lariat "Pępowina"...

 

Pracę nad lariatem rozpoczęłam jakiś czas temu w szpitalu, oczekując na narodziny mojej córki. Był to jeden ze sposobów na poradzenie sobie z napięciem oczekiwania, po ponad dwóch tygodniach spędzonych na oddziale patologii ciąży (w sumie w szpitalu byłam ponad trzy tygodnie). Do dnia porodu udało mi się wykonać większą jego część, a po powrocie do domu miałam niewiele czasu w ciągu dnia, więc wykończenie dłużyło się przeraźliwie. Włożyłam w niego wiele energii i miłości, kolorystyka też nie jest przypadkowa. Niemal od początku wiedziałam, że nazwę go "Pępowina", ze względu na moją córeczkę, która była powodem jego powstania.

Nie zamierzam tutaj na blogu zdawać relacji z życia małej, nie o to chodzi. Będę wrzucać nowe wpisy, nie wiem tylko, z jaką częstotliwością, gdyż obecnie nie siedzę zbyt mocno w koralikach, natomiast szyję dla córki ubranka w miarę potrzeb. Być może je pokażę, ale z drugiej strony sens prezentowania ubrań na wieszaku jest niewielki, a zdjęć dziecka nie zamierzam publikować. Mam jeszcze zaległe prace do pokazania, no i wiele pomysłów, tylko z czasem krucho, ale może to ulegnie zmianie na lepsze.Tymczasem zapraszam do podziwiania lariatu.

Detale, detale, detale... uwielbiam robić takie zdjęcia, ostatnio nie miewam na to czasu, jak i na wiele innych rzeczy, ale akurat znalazła się chwilka i ochota, więc poszalałam.


Chwościki uważam za przyjemniejszy sposób wykańczania lariatu niż wklejanie końcówek. Są bardziej naturalne.


 Lariat został wykonany z koralików NihBeads na nitce firmy Sajnóg, tej samej, na której plotłam mój Tęczowy Lariat, w chwościkach na końcach sznura użyłam koralików Fire Polish. Chwościki wykonane są nitką Ariadna Tytan. Lariat jest długi, dłuższy od tęczowego, ale już nie chciało mi się mierzyć. Koraliki NihBeads świetnie nadają się do szydełkoralikowania, gdyż znika wtedy problem ich nierówności. Tak, ta sprawa pozostawia wiele do życzenia. Trwałość niektórych kolorów też. Fioletowe koraliki z różowym rdzeniem pięknie zabarwiły nić, a co za tym idzie, i moje palce. Kiedy różowa powłoka rdzenia zeszła, barwa koralików uległa znaczącej zmianie. Niemniej w ogólnym rozrachunku wygląd kompozycji nie uległ pogorszeniu.

A tak elegancko prezentują się kolory lariatu w promieniach słońca.

 n

 I teraz przechodzę już do rzeczy. Zgłaszam ów lariat, powstały z miłości do dziecka, na wyzwanie Craft.Style"My Love".



 

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...