środa, 27 lipca 2022

Dziecko przeznaczenia, czyli Kilmeny trafia wreszcie do sadu

 Wspomniałam w poprzednim poście o tym, że jak człowieka ma co spotkać, to spotka, prawda? ;) Moja filozofia zbierania lalek jest z gruntu prosta, lubię mieć ładne i interesujące okazy w kolekcji, nie lubię jednak wywalać kosmicznych kwot na jedną sztukę. Uściśliwszy, stać mnie byłoby na to i owo, ale ponieważ nadal traktuję lalki jak TYLKO lalki, gdybym miała wydać kwoty czterocyfrowe na jeden egzemplarz, wolałabym za to kupić chociażby wypasioną maszynę do szycia lub inny użyteczny sprzęt. Tak więc nie gonię za rozmaitymi okazami na siłę, jeśli coś jest za drogie, to zwyczajnie odpuszczam i poprzestaję na podziwianiu u innych bez zawiści.

Uwielbiam dodawać co jakiś czas do mojej kolekcji, której trzon stanowią standardowych rozmiarów Barbiowate, jakąś ciekawostkę. I tak wpadło mi do koszyczka kilka księżniczek-gigantek z Disney Store, Pocahontas w rozmiarze Supersize, duża Barbie z Endless Hair Kingdom, Moxie Teenz, Jolina Ballerina, Get Real Girl Claire, dwa aniołki z serii Angel Stars, Terror Billy, Luna z serii Kruselings, Tonnerka - żeby nie być gołosłowną. Ciekawostki trafiają też przeze mnie do kolekcji Mamy EM - w ten sposób mogę czasem kupić coś dziwnego i nie redukować sobie miejsca w szafie.

Czegóż tu brakowało? Ano jakiejś panny żywiczanki bjd. Chodziłam dookoła tematu długo, na przemian nakręcając się i rezygnując. Lalki, które były najmilsze memu oku, były również odpowiednio wysoko wyceniane, co powodowało moje zniechęcenie. Co jakiś czas pojawiała się w moim zasięgu jakaś w miarę interesująca oferta, ale z różnych powodów do nabycia nie dochodziło.

Więc w czerwcu prawie się poddałam, stwierdziłam, że najwyraźniej to nie dla mnie i w ogóle. Nie to nie, z koniem się kopać nie będę, mam co robić w życiu...

Po czym po krótkim czasie od owych postanowień coś mnie pokorciło i sprawdziłam oferty na olx.

Po czym zobaczyłam JĄ.

Po czym doznałam olśnienia, że to jest to!

Po czym odbyła się bardzo krótka narada z Eleganckim Mężczyzną i przyklepanie decyzji.

Po czym dobiłam targu ze sprzedawcą.

Po czym dokonała się cała wyprawa po lalkę, żeby bezpiecznie przywieźć ją do domu.

Jadąc na miejsce już wiedziałam, że nazwę ją Kilmeny. Jak z książki. Imię się do mnie przyplątało i tak zostało. Wiedziałam, że lalka nie jest ideałem, zdążyła już w toku użytkowania odbarwić się - ale równomiernie i nie przeszkadzało mi to. I tak nie miałam zamiaru trzymać ją na wieki w ciemnościach, więc powiedzmy, że mam ten temat już z głowy. Kupując używkę, człowiek nastawia się na mniej, a przy nówce trzęsłabym się pewnie, że olaboga! zaraz mi się odbarwi, bo potrzymałam o godzinę dłużej na słońcu, niż ustawa przewiduje.

Co dostałam? Uroczą lalkę o zupełnie sprawnym ciałku, gumki trzymają porządnie, mam stopy i dłonie na zmianę i wiele radości. Zdążyłam już uszyć jej nowego wiga ze sztucznego futerka, bo ten na zdjęciach jest jakości takiej se, zamówiłam jej też oczy i mam nadzieję, że będą dobre. Strój i buty się robią, na razie paraduje w spódnicy, którą szyłam dla Mini Me, a która to spódnica okazała się być świetną sukienką. 

Zrobiłam jej też szybką sesję zdjęciową jeszcze w starym ymydżu, aktualnie ma domalowane złote piegi, malowaniu poddałam też paznokcie u rąk i nóg. Jeszcze pokombinuję z dalszym malunkiem na ciele. ;)

Na zdjęciach odcień skóry wypada bardzo różnie, w zależności od tła, oświetlenia itp. Kilmeny wygląda czasem trochę jak z innego świata. W sumie lalki to taka trochę bajka, nieprawdaż?









Tu dogląda warzywnika:





Wspinanie się na drzewa to obowiązkowy punkt programu.

















 

Po raz kolejny muszę ponarzekać: o wiele bardziej wolę ustawiać do zdjęć Barbie niż te wielkie lale... Z tego też tytułu dużych lalek za bardzo nie planuję zbierać, a przechowywanie takich sztuk to dodatkowe wyzwanie. Ale spełniłam swoje wielkie chciejstwo, i to w momencie, gdy prawie się poddałam.

Prawie, bo gdybym poddała się całkowicie, nie sprawdzałabym ofert, nieprawdaż? ;)

piątek, 22 lipca 2022

Co robi Zośka, gdy nie trzepie dywanu?

Gdy po dłuższej przerwie w kupowaniu lalek zamiarowałam sobie uroczyście nabyć jakąś pannę bjd, wszechświat skutecznie ukrył przede mną wszystkie interesujące oferty w zamierzonym zakresie cenowym. W akcie głębokiej urazy stwierdziłam, że chromolę żywicę i nabędę sprawdzone, dobre* plastiki mtm. Tym oto sposobem do mojego domu zjechało kilka osobistości, w tym jedna dawczyni ciała dla Mini Me. A jedną z nowych lokatorek Królestwa Lalek jest Zośka.

*jak ta dobroć wygląda, wie każdy, kto miał kilka nowszych Barbie w ręku.

Zośka jest postacią absolutnie niezaplanowaną w mojej kolekcji, która wbiła się do niej na klasyczny rympał. Wygryzła tym samym rozmaite inne lale, jakie miałam zamiar sobie sprawić. No cóż, życie. Dzięki temu mam w kolekcji czarną Skiperkę i bardzo sobie to chwalę, panna przepiękna i powabna, jednak niepozbawiona wad. Chcąc przyoszczędzić na transakcji, zamówiłam ją przez amazon. No i mnie pokarało. Wózek inwalidzki zobowiązuje, więc Zośka przybyła do mnie z rozklekotaną kostką u nogi oraz bardzo brzydkimi śladami odlewów na plastiku. Stawy łokciowe były częściowo zblokowane. No aż przykro.

 Wraziłam kończyny górne Zośki do wrzątku, co uzdrowiło stawy. Na kończyny dolne nałożyłam obuwie ortopedyczne. Kieca poszła won, zastąpiona bluzeczką uszytą z resztek kostiumu kąpielowego i gaciami ukradzionymi Mai. Nakrycie głowy udostępnił rudy Ken o imieniu Jacek - również mój nowy nabytek. Torebkę zachowała własną. Twarz została poddana wymianie szminki, bo oryginalny pomysł Mattela pozostawiał wiele do życzenia i zbyt przypominał mi Jokera. Jest lepiej, ale poprawki makijażu wykonam już przy użyciu lupy, bo jest nierówno.

No ale pełnić funkcje reprezentacyjne Zosia już może. Więc zabrałam ją do knajpianego ogródka i trochę przegoniłam po zaroślach. Tak samo zrobiłam zresztą z Mini Me, a co sobie ludzie obserwujący ów cyrk myśleli, to mogę sobie tylko wyobrażać. ;)




Zośka lubi dobrą zabawę.











A tu prawie, jak na wycieczce w górach!







 

Wózek Zośki jest obiektem pożądania moich dzieci. Nie daję im do zabawy, bo jeszcze może mi się przydać, a one z pewnością go rozdrobnią na czynniki pierwsze.

 A pannę bjd w końcu kupiłam, nawet pofatygowałam się po nią kawałek dalej od domu. Jak co ma człowieka spotkać, to spotka! ;)

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...