czwartek, 21 maja 2015

Ogródki małe i duże (Little and big gardens)

Można mieć ogród wielki tak, że spacer po nim grozi zgubieniem drogi. Można mieć też ogródek maleńki i stylowy, w którym każdy element jest przemyślany i tworzy wrażenie obfitości pomimo małego gabarytu. Więc w związku z wyzwaniem Szuflady, którego myślą przewodnią jest ślub według Jane Austen uczyniłam broszkę inspirowaną prawdziwym, angielskim ogrodem. Broszkę tę można przypiąć do sukni jako bukiecik.


Nie zabrakło tu oczywiście klombiku różanego, oraz moich ukochanych słupków, a znajdzie się też inny kwiat. Wszystko po to, by na tym małym skrawku poczuć tchnienie całego ogrodu, skąpanego w majowej rosie i w promieniach słońca. Idealna sceneria do urządzenia wesela. ;)





Broszka jest od tyłu podszyta jasnozieloną alcantarą.



Zgłaszam kwiatową broszkę na wyzwanie Szuflady "Ślub według Jane Austen".



niedziela, 10 maja 2015

Męskie wrzenie

Otóż przerwa była ogromna... Tymczasem wiosna weszła w swoją decydującą fazę, kiedy to kwitną dęby, a ja nadal pławiłabym się w słodkim odrętwieniu, łaską zaszczycając jedynie maszynę do szycia, a niełaską koraliki i bloga, gdyby nie Elegancki Mężczyzna, który zmusił mnie niemal siłą do zaprezentowania światu najrozmaitszych akcesoriów, w które go zaopatruję. Zostałam więc niniejszym wywleczona w plener z naręczem fularów i poszetek, zaaranżowane zostało naprędce tło (w założeniu artystyczne, w praktyce wyszło jak wyszło, artystyczne fale tkaniny wyglądają bardziej jak zmięte prześcieradło po nocy pełnej koszmarów, ale trudno, jakoś będę z tym żyć) i popełnione zostały rozliczne zdjęcia.

W tym miejscu należałoby wspomnieć o panu, którego praca przekonała mnie, że nie taki fular straszny, jak go malują. Popaczyłam, pomedytowałam i uczyniłam pierwszy fular, zaprasowanki wykonałam jednakowoż po swojemu, wzorując się na uprzednio nabytym przez Eleganckiego Mężczyznę egzemplarzu. A później produkcja hurtowa ruszyła z górki. I tak się nazbierało całe to barwne naręcze z przyległościami...


Nadmieniam, iż Elegancki Mężczyzna nie zwykł zakładać na raz fularu i poszetki wykonanych z tego samego materiału. Twierdzi, iż jest to mało stylowe, a ja mu wierzę. Jednakowoż prezentuję fulary i poszetki z tego samego materiału jako komplety, ponieważ tak mi się podoba. :)


Na początek pójdą materiały szlachetne, czyli jedwabie.

Poniższy komplet wykonany jest z jedwabiu o taftowym połysku, ozdobne kwadraciki nie są drukowane, lecz tkane oddzielnym kolorem nici. Materiał ze sklepu na Madalińskiego, Warszawa. Podszycie poszetki ręczne.



Cienki, lśniący jedwab pochodzi z tego samego źródła, co powyższy, lecz jest bardziej miękki, śliski i podatny na zagniecenia. Raz zagnieciony, daje się ujarzmić jedynie poprzez całkowite zanurzenie w wodzie, a następnie rozprasowanie.  Podszycie poszetki ręczne.



Milanówecki jedwab z lycrą, niezwykle miękki i lejący, przyjemny dla ciała i nie ulegający zanadto zagnieceniom, nieco oporny w kształtowaniu, ale da się przeżyć.


A tak prezentuje się na obiekcie docelowym:


Również milanówecki jedwab z lycrą, zdecydowanie wredniejszy w szyciu od poprzednika, oporny w formowaniu, za to pięknie się prezentuje. Nieco zbyt śliski i lejący.



A teraz materiały najrozmaitszej proweniencji, na szczęście mniej kłopotliwe od jedwabi.

Pierwszy uszyty przeze mnie zestaw. Bordowy syntetyk, jak mniemam, z Outletu Tkanin na Czerniakowskiej, Warszawa. Widoczny na nim wzorek jest wyhaftowany. Bardzo miły w szyciu i prasowaniu, w noszeniu takoż. Wykończenie brzegów poszetki maszynowe, przy pomocy stopki rolującej - nie polubiłyśmy się.




Bawełniana dzianina w zwierzaczki, mięciutka i delikatna, źródło jak powyżej. Fular i krawędzie poszetki wzmocnione jedną warstwą flizeliny do dzianin, dla uniknięcia niekontrolowanego rozwlekania się materiału. Wykończenie brzegów poszetki poprzez proste ostebnowanie.







Żakard z bawełny, poliestru i lycry, źródło - sklep z tkaninami na Madalińskiego, Warszawa. Materiał mięsisty, dobrze się go szyło, wygodny w noszeniu. Podszycie brzegów poszetki ręczne.



Fular na obiekcie docelowym:



A poniżej poszetki niezrzeszone, czyli niesparowane z żadnym fularem z identycznego materiału.

Materiał kupiony ponad dziesięć lat temu pod nazwą "woolpeach". Jest to jakiś syntetyk spokrewniony z żorżetą, niezwykle przyjemny w szyciu i w noszeniu (preferuję go w bluzkach), podatny na prasowanie, ale niezbyt gniotący - po wypraniu nie trzeba prasować, chyba, że się jakoś celowo go wygniecie. Aktualnie coraz rzadziej dostępny, a przynajmniej pod tą nazwą. Podszycie poszetki ręczne.


 Obłędna tafta, kupiona w Outlecie Tkanin. Podszycie poszetki ręczne.


I na koniec element odzieżowy dla... telefonu komórkowego. Prosty, dwuwarstwowy pokrowiec z alcantary, na podszewce z płótna bawełnianego. Pod kolor telefonu, żeby było elegancko. Pierwszy raz szyłam sztuczny zamsz i muszę jeszcze dopracować technologię, ale pokrowiec swoją funkcję spełnia, jak należy.





Poniewczasie odkryłam, że na sesję nie załapał się jeszcze jeden fular, z jedwabnego szantungu, ale to już "inną razą", jak mi się znów materiał dowodowy do zdjęć nazbiera. :)

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...