Dęby zazieleniły się, co dla mnie osobiście oznacza finał wiosny. W zasadzie ze zdjęciami załapałam się na ostatnie podrygi kwitnących jabłoni. Za to pod dostatkiem jest innego kwiecia, z czego nie omieszkałam skorzystać. W roli Pani Wiosny wystąpiła Tonnerka Shinyuu Layne, u mnie nosząca imię Sheila.
Z nabyciem jej wiąże się okres długiego i dogłębnego tentegowania w głowie, po czym piorunująca decyzja. Tonnerki od dość dawna wierciły mi w mózgu, szkopuł w tym, że po pierwsze uznawałam je generalnie za zbyt drogą fanaberię (to tylko lalka! huczało mi w głowie), po drugie ciężko było mi znaleźć wśród nich na tyle ładną twarz, bym zapragnęła na serio zakupu. W większości wydawały mi się jakieś takie napuchane i nieprzyjazne. Po trzecie - zgranie wszystkich istotnych parametrów, czyli urody, artykulacji i ceny było zbyt trudnym zadaniem, przynajmniej przez pewien czas.
Ale jak wiadomo, życie lubi zaskakiwać. Z początkiem roku podjęliśmy razem z EM pewien proces zmian w życiu, a po niedługim czasie uznałam, że muszę sobie wyznaczyć jakąś nagrodę docelową, która mnie zmotywuje do wysiłku. Napomknęłam luźno, że interesuje mnie pewna lalka, którą obserwuję od jakiegoś czasu. Wyróżniała ją niebanalna, urocza twarz (rzadkość u Tonnerek, które widywałam), zginała co trzeba, cena była, powiedzmy, do łyknęcia. Co było podejrzane, Elegancki Mężczyzna od razu wykazał zainteresowanie oglądaniem wzmiankowanej oferty, po czym z całym swoim luzem i urokiem osobistym w jednym stwierdził, że mi ją kupi. Totalnie na rympał, czyli konwencja zostaje zachowana. ;) Po prostu wziął i zdecydował za mnie. W ten oto sposób doczekałam się pierwszej lalki oficjalnie kupionej w prezencie przez EM. I to jakiej! Lalka przyjechała do mnie w oryginalnym pudełku z metką, stojakiem, w pięknej i totalnie niepraktycznej sukni (jakaś markowa, aczkolwiek nie od tego modelu) i na boso. Po odpakowaniu dech mi zaparło z wrażenia. Z szacunkiem wyjęłam ją, zważyłam w dłoniach - wielka, piękna, ciężka - czuć piniondz!
Sheila ma w sobie to coś, czego nie zobaczyłam do tej pory w żadnej innej Tonnerce. Niesamowitą słodycz twarzy i rozmarzone spojrzenie najcudniejszych oczu na świecie. Dla tej wyjątkowej buzi jestem stanie wybaczyć jej słabo zginane ręce i dziwnie płaskie stopy (akurat w tym przypadku wolałabym "na paluszkach"). Te stopy to dla mnie tajemnica, ponieważ Tonnerki Shinyuu Layne znalezione w sieci mają stopy do pantofelków na obcasie, podejrzewam tu jakieś zabawy przeszczepami albo jakiś nietypowy model, na który ciężko trafić.
Zagadka goni zagadkę, może kiedyś dowiem się o niej więcej. Każda lalka ma jakąś historię i czasem zastanawiam się, co działo się z daną panną (albo panem!), zanim trafiła do mnie, czyje ręce znęcały się nad stawami i fryzurą, u kogo była gwiazdą kolekcji albo zwykłym bawidełkiem. Ale nie drążę tematu u właścicieli, bo generalnie nabywam anonimowo od przypadkowych osób i nie wnikam w to, skąd mają lalki i co z nimi się działo. Z lalkami, nie z właścicielami.
W każdym razie te tajemnicze stópki pokażę, gdy będę jej szyć odpowiednie buciki. A na razie prezentuję wiosenną suknię wraz z wiankiem. Zdjęć będzie duuuuużooooo.
Gorsecik zrobiony jest z jedwabnego (!) szantungu, w poprzednim życiu był fularem Eleganckiego Mężczyzny, skończył jako ciuszek dla lali. :) Nie bawiłam się w wykroje, tylko ucięłam kawałek fularu i dalsze modelowanie przeprowadzałam NA RYMPAŁ (słowo roku...) na lalce. Z tyłu tradycyjnie machnęłam kółka stalowe, do sznurowania użyłam tiulu. Tiul okrywa również ramiona - początkowo miało być bez, ale Sheila ma lekko wyszczerbione lewe ramię, więc lepiej wyglądała po ukryciu defektu.
Wianek prezentowałam już w różnych stadiach na Instagramie. Bazą była opaska ze złotej gumy, na to naszyłam sztuczne kwiaty i dołożyłam wszelkiej maści koralików, trochę wzorując się na starych trikach z Ogrodu Bestii. Kolczyki to stalowe sztyfty z wklejonymi różyczkami z żywicy, ale nie jestem z nich do końca zadowolona, za luźno tkwią w dziurkach i albo je czymś uszczelnię, albo wymienię na inne.
Spam zdjęciowy potworny. :) ale dobrze się bawiłam. Zresztą cud, że w ogóle udało się zrobić te zdjęcia, ciągle coś dziwnego lądowało mi kadrze i nie chodzi tu nawet o biegające dzieci, ale o artefakty typu: cegły, podpórki do roślin, fragmenty domu, fragmenty jakichś losowo poumieszczanych w ogrodzie przedmiotów, łyse placki ziemi pomiędzy kępami roślin. Nie mam jakiegoś specjalnie dedykowanego lalkom kącika w ogrodzie i zdjęcia robię, gdzie podleci. Tonnerka jest wielka, większa od Barbie i naprawdę ciężej mi się ją fotografowało. O ustawianiu do zdjęcia nie wspomnę. Stojak wywracał się na nierównościach, kieca zaczepiała się o wszystko, lalka wyślizgiwała się z metalowej obejmy, kolana zginały się w najmniej odpowiednich momentach - jak na tak sztywną lalkę, podejrzanie łatwo się zginały, może to ciężar robił swoje, bo jakichś specjalnych luzów nie miały.
Ponadto zaczęłam wreszcie rozumieć sens tych wszystkich wielkich obiektywów do aparatów. Przerobiłam w tej sesji masę ustawień i sporo się nauczyłam. Mam bardzo fajny aparat kompaktowy i jeszcze nie wycisnęłam z niego wszystkiego, ale wiem już, w jakim kierunku będę szła przy ewentualnej wymianie sprzętu w przyszłości.
Ciąg dalszy sesji już innego dnia, ponieważ albowiem czułam jakiś niedosyt. Wedle tego zdjęcia w ogrodzie rosną głównie truskawki i niezapominajki. Perspektywa ma znaczenie. ;)
Ona ma w sobie jakąś godność, jest taka dostojna.
Tutaj nadeszły te momenty w ciągu dnia, kiedy słońce bawiło się ze mną w kotka i myszkę, na zmianę porażając blaskiem w oczy i chowając się za chmury.
Terapia starej śliwy. Chyba niewiele z tego będzie...
Po męczącej sesji czas poleżeć na słoneczku...
Albo bez słoneczka, w zależności od jego fantazji.
Realizuj swoje marzenia bez wysiłku i stresu- zrób po 1 sztuce w różnych stylach. Piękna wiosna!!! zagapiam się z uznaniem!
OdpowiedzUsuńWysiłek i stres prędzej czy później się pojawią. :) mam za dużo pomysłów a za mało spokojnego czasu do ich realizacji. ;)
UsuńTo naprawdę piękna panna. A suknia podkreśla jej urodę. Zdjęcia iście wiosenne, zachwycające.
OdpowiedzUsuńDziękuję, wiosna tak szybko przemija, ogród po paru dniach wygląda już zupełnie inaczej...
UsuńCudowna! Po prostu cudowna! A suknie zrobiłaś dla niej idealną. Oto Pani Lato przybyła.
OdpowiedzUsuńUważaj tylko, bo u Tonnerek niestety lubi odpryskiwać plastik przy ramionach.
A wiesz, że miałam dokładnie takie same przemyślenia, gdy myślałam o zakupie pierwszej swojej panny? "No gdzie tyle za lalkę zapłacić". O ja naiwna... A co ciekawsze, moją pierwszą Tonnerkę również dostałam od mojego Męża. :)
Pani Lato to dopiero będzie, jak zrobię jej nową kiecę. ;) Ten plastik przy ramionach martwi mnie, nawet nie wiem, czyja to wina, bo wykryłam to z opóźnieniem. Ale będę o nią dbać, więc więcej kontuzji jej nie powinno grozić.
UsuńA zatem czekam. :)
UsuńCo do plastiku przy ramionach, to on potrafi popękać nawet jak lalka stoi na półce i niby nikt jej nie dotyka... Także nic na to nie poradzisz.
Twoje rympały coraz śmielsze
OdpowiedzUsuńcoraz bardziej wyrafinowane!!!
sesja baśniowa - nie żałujże
takich więcej!!! cudeńko!!!
Dopiero się rozkręcam! ;P
UsuńMiałam Shinyuu Layne i, tak jak mówisz, stopy miała do szpilek, więc może faktycznie nastąpiła podmiana.
OdpowiedzUsuńCzyli dobrze mi się wydawało, że sytuacja podejrzana. ;) Teraz poszukuję w internetach Tonnerek o płaskich stopach do japonek, ale nic nie znalazłam...
Usuń