poniedziałek, 12 lipca 2021

Trzy Gracje na wiosnę

Dzisiaj taki mały przeskok w kierunku początków mojego bieżącego lalkowania. Lalkowanie w dzieciństwie jest rzeczą oczywistą dla dziewczynki, w dorosłym życiu najczęściej lalki idą w odstawkę, moje spędziły długie lata "w pudle", dziś trzymam je w szafce jako relikwię z lat młodości. Natomiast nowe panny prowadzą u mnie szczęśliwe, aktywne życie.

Pierwsza z prezentowanych poniżej lalek jest drugą z kolei kupioną w zeszłym roku. To pulchna tancerka mtm, nosząca u mnie imię Sol. Żywy (o ile plastik uznamy za życie) przykład, że nie ma się co spieszyć z nabywaniem po zawyżonych cenach. Moja najdroższa lalka, najdroższa w sensie dosłownym, kupiona pod wpływem przestrachu, że zaraz zniknie z rynku. Jak się okazało, nie tylko nie zniknęła, ale pojawiła się wielokrotnie w duuuuużo lepszych cenach. No ale skoro mam, to nie będę płakać, zapisuję to sobie jako memento.

Od zakupu Sol minął ponad rok, w tym czasie sporo się dowiedziałam na temat lalek, jak też i nabawiłam się bariery psychologicznej w mózgu - kwota 200 zł jest dla mnie zaporowa, w końcu lalka to tylko lalka. Sol tej bariery nie złamała, choć było blisko.

Przybyła do mnie z defektem w postaci luźnych kostek, co opanowałam przy pomocy taśmy teflonowej do uszczelniania zaworów. Serdecznie polecam. Generalnie lalka jest piękna i bardzo ją lubię, dlatego też dostała wyjątkową suknię, uszytą z materiału Spring Fling z kolekcji Michaela Millera, którego to materiału użyłam do uszycia kwiatowej, patchworkowej kołderki dla Kity. Żałuję, że nie kupiłam więcej tej pięknej tkaniny, gdy była jeszcze dostępna.

Wzór na sukienkę znalazłam na wspaniałej stronie, którą serdecznie polecam: chellywood.com












Tiana jest moją czwartą z kolei panną. W oryginale stanowiła część ekipy BMR1959, u mnie na samym początku przeszła modyfikację szkaradnej fryzury, po pewnym czasie oddała strój Wildze i nie mogłam znaleźć jej własnego stylu. Chwilowo paraduje w tych ciuszkach, bluzka pożyczona od koleżanki, spodnie uszyłam w przypływie szału twórczego minionej zimy.

Jest pierwszą laką, która urzekła mnie swoją naturalnością, jej twarz wygląda jak żywa, z lekko nadąsaną minką. Może to też przez to, że nie ma wielkich, lalkowych oczu, tylko takie w ludzkich proporcjach. No i te włosy!

Zdjęcia mnie nie zadowalają, więc pewnie będzie musiała zapozować znowu w bardziej sprzyjających okolicznościach.





Skipper to taka moja mała zachcianka, generalnie nie mam ochoty zbierać lalkowych dzieci, ale siostry Barbie to wyjątek. Lubię tą zabawną dziewczyneczkę. Kiedyś dokupię jej jeszcze artykułowaną Stacie do towarzystwa.





Kolejka panien do przedstawienia się nie zmniejsza... właśnie popełniłam kolejny zakup... 0_0

1 komentarz:

Moje serce ucieszy się każdym dobrym słowem. :)

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...