Czyli o zagmatwanych losach wełnianych kulek. Upłynęło już wiele wody w rzekach, odkąd opuściła mnie faza na namiętne kulanie igłą wełnianej czesanki. Jako pamiątka została mi po tym etapie życia spora ilość ładnych, filcowych kuleczek, z którym absolutnie nie wiedziałam, co zrobić. Kulałam je dość kompulsywnie, bo była to zajmująca i przyjemna czynność, natomiast zabrakło mi w owym czasie inspiracji do dalszego ich przetwarzania. Kuleczki spoczywały w torebce foliowej, nietknięte zębem ani czasu, ani mola. Aż wpadłam na pomysł, co z nimi uczynić. A uczyniłam mianowicie broszkę, słodką i puchatą, udekorowaną pudroworóżowymi serduszkami, szklanym kwiatkiem i koralikami Fire Polish. I tak, o, wygląda.
Kulek mam jeszcze trochę, do broszki trafiły wybranki losu, a reszta czeka na swoją szansę. A że oczekujących na przetworzenie produktów mam więcej niż sporo, no to sobie jeszcze poczekają - cytując klasyka. ;)
A że się tak miło składa, że na blogu Craftstyle pojawiło się stosowne wyzwanie, to pozwalam sobie zgłosić moją puchatą, słodką broszkę. Trochę tam zagubiona będzie wśród tych wszystkich karteczek, ale w końcu format dowolny, a że wśród kandydatów wypatrzyłam misia, to może nie będzie taka samotna. ;)
Powodzenia w wyzwaniu. One są nie tylko bajkowe, dla mnie ( zapewne dzięki kolorowi), kojarzą się jeszcze z czymś smacznym. Lody poziomkowe ?
OdpowiedzUsuńLody po raz pierwszy. :))) Ja myślałam o wacie cukrowej, ale to dobre skojarzenie. :) Widziałam, że pobiegałaś u mnie trochę wstecz, bardzo dziękuję za komentarze. :)
UsuńWyglada jak kulki lodow :) Dziękuję za udział w wyzwaniu CraftStyle
OdpowiedzUsuńI lody po raz drugi. :) Macie ciekawe wyzwania, to będę zaglądać. :)
Usuń