Grudzień upłynął mi pod znakiem oplatania kryształków rivoli. Nie byłoby to możliwe bez tutoriala Weraph, ale oczywiście nie byłabym sobą, jakbym nie spróbowała utrudnić sobie życia. Wyszło dobrze, zdjęcia są parszywe, bo mam problemy ze światłem (północna strona domu w grudniu to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej, a profesjonalnych sprzętów jeszcze nie mam na stanie).
Komplikowanie sobie życia polegało na tym, że zamiast powszechnie używanych rivoli Swarovskiego, wzięłam ładne (i w promocyjnej cenie) no-name z mojego ulubionego sklepu biżuteryjnego. Kryształki są naprawdę zacne, jednak w trakcie nakładania plecionki wyszło, że mają lekkie różnice w rozmiarach (gdzie dokładnie, to nie wiem, bo rivoli S. w życiu w rękach nie miałam). Do rivoli 12 mm dodałam 2 koraliki więcej, rivoli 14 mm oplatałam na 40 koralików, dodatkowo wewnątrz oczka dokładałam 1 lub dwa rzędy koralików Toho 15/0.
A zaczęło się od słuchania płyty "Legend" zespołu Clannad. I tak powstało:
Złoto Sherwood
Złoto Sherwood to aktualnie moje najulubieńsze kolczyki. :) Kolejne egzemplarze powstawały już bliżej Świąt, z przeznaczeniem czysto prezentowym.
W międzyczasie popełniłam bransoletkę z koralików Preciosa Twin i Rocailles, z dodatkiem Fire Polish i Toho. Szczególnie podoba mi się wypolowane zapięcie w kształcie liścia.
Komplikowanie sobie życia polegało na tym, że zamiast powszechnie używanych rivoli Swarovskiego, wzięłam ładne (i w promocyjnej cenie) no-name z mojego ulubionego sklepu biżuteryjnego. Kryształki są naprawdę zacne, jednak w trakcie nakładania plecionki wyszło, że mają lekkie różnice w rozmiarach (gdzie dokładnie, to nie wiem, bo rivoli S. w życiu w rękach nie miałam). Do rivoli 12 mm dodałam 2 koraliki więcej, rivoli 14 mm oplatałam na 40 koralików, dodatkowo wewnątrz oczka dokładałam 1 lub dwa rzędy koralików Toho 15/0.
A zaczęło się od słuchania płyty "Legend" zespołu Clannad. I tak powstało:
Złoto Sherwood
W międzyczasie popełniłam bransoletkę z koralików Preciosa Twin i Rocailles, z dodatkiem Fire Polish i Toho. Szczególnie podoba mi się wypolowane zapięcie w kształcie liścia.
Do bransoletki rzutem na taśmę doplotłam kolejne kolczyki z rivoli, bo nie chciałam, żeby taka samotna była.
A wczoraj już bez ciśnienia prezentowego zakończyłam kolczyki mocno eksperymentalne, bo udało mi się wykonać dla siebie całkiem zgrabne kwiatki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moje serce ucieszy się każdym dobrym słowem. :)